Lustro

Lustro

Odkąd mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni spotkała nieznajomego jej życie zmieniło się nie do poznania. Poczucie pustki zniknęło, a w to miejsce mała dziewczynka zaczęła doświadczać czegoś, czego nigdy wcześniej nie czuła – miłości. Ale nie takiej jaką znała, gdzie żeby być kochanym trzeba przynajmniej być grzecznym, tylko takiej prawdziwej, która niczego nie oczekuje, a po prostu jest. Uczucie to było dla małej dziewczynki z chorągiewką w dłoni czymś tak dziwnym i niezwykłym, że przez większość dnia próbowała je zdusić i przekonać samą siebie, że nie może być prawdą. Skoro nie zrobiła nic, aby zasłużyć na tę miłość, to jest ona tylko złudzeniem, bajką, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Na szczęście to, co czuła było silniejsze. Miłość, która ją ogarnęła była tak wyraźna, że dzięki niej mała dziewczynka pierwszy raz od bardzo dawna czuła się szczęśliwa…
Jednak poczucie, że aby być kochanym trzeba coś znaczyć, a żeby coś znaczyć, trzeba coś robić, nie opuszczało małej dziewczynki z chorągiewką w dłoni. Dobrze wiedziała, że już tyle razy zawiodła wszystkich wokół siebie, że jej życie przez to niewielką ma wartość. Przypomniało jej się jak pewnego dnia, zza rogu, usłyszała rozmowę o samej sobie. Były to słowa, które tak bardzo ją zabolały, przyniosły łzy i wielkie rozczarowanie, bo padły z ust osoby tak ważnej dla małej dziewczynki – jej taty. Dotąd mała dziewczynka myślała, że jest księżniczką w oczach swojego tatusia, że kto jak kto, ale on na pewno wierzy, że jej się uda. Nieraz słyszała z jego ust słowa niezadowolenia, jednak do tej pory zawsze bardziej liczyły się dla niej gesty. Gdy ją przytulał czuła, że tak bardzo ją kocha, gdy patrzył na nią, widziała dumę i radość. Wiedziała, że jej tata cieszy się mając taką córeczkę. Udawało jej się nie zwracać szczególnej uwagi na trudne momenty, w których była krytykowana, ale teraz kiedy usłyszała, że dzieli się z innymi tym, co mu się w niej nie podoba, coś pękło. Jej małe serduszko jakby skuliło się w sobie i czekało na kolejne ciosy. Słowa o tym, że jest nieposłuszna, leniwa, źle się uczy i że zawsze są z nią największe problemy, że prawdopodobnie nic lub niewiele w życiu osiągnie wyraźnie dźwięczały w jej uszach. Były to słowa, których usłyszeć nie miała i których usłyszeć nie chciała… I choć wiedziała, że jej tata wciąż ją kocha, to jednak one tak bardzo bolały. To one najbardziej pobrudziły starą chorągiewkę. Właśnie wtedy, choć jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy, jej świat rozpadł się na małe kawałeczki. Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni poczuła się bezwartościowa… Stanęła przed lustrem i próbowała dostrzec w sobie jakiekolwiek piękno. Zmierzyła się od góry do dołu zatrzymując się po kolei na każdej części ciała. Obejrzała się bardzo dokładnie i choć wcześniej nie uważała się za brzydką, to teraz nie potrafiła dostrzec w sobie nic, co uznałaby za piękne lub niezwykłe. Jej myśli przeraziły ją. Poczucie nicości ogarnęło ją do tego stopnia, że zaczęła płakać. Czuła, że stała się tą nic nieznaczącą dziewczynką, o której mówił jej tata.
To wydarzenie zmieniło życie małej dziewczynki z chorągiewką w dłoni. Sprawiło, że od tej pory próbowała robić wszystko, żeby tylko poczuć się wartościową i piękną. Starała się jak mogła, zawsze miała posprzątany pokój, była uczesana, ładnie ubrana, grzeczna i posłuszna. Jednak jak to w życiu małych dziewczynek bywa nie zawsze udawało jej się być taką, jaką chciała być. Kiedy słyszała pochwały była zachwycona. To były jej ulubione momenty. Wtedy czuła, że jest kimś, że jednak jej życie ma wartość. Dla tych chwil była gotowa poświęcić wiele, nawet samą siebie. Pewnego dnia, gdy mała dziewczynka była już tak bardzo zmęczona byciem idealną, usiadła bezsilnie na trawie i zaczęła płakać. Czuła, że te wszystkie pochwały nic nie zmieniły, wciąż uważała, że jest bezwartościowa i zupełnie nie rozumiała dlaczego. Przecież powinna czuć się dobrze, w ostatnim czasie zrobiła tyle dobrych rzeczy i choć nie wszystko wyszło jej tak jak chciała, to przecież uczyniła więcej dobrego niż złego. Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni próbowała przekonać samą siebie, że ma wartość, że jej życie ma znaczenie. Jednak nie udało jej się to… Poczuła się taka bezsilna. Wiedziała, że teraz, nawet gdyby jej tata odwołał te wszystkie słowa nic to nie zmieni. Tak bardzo uwierzyła w to, że jest nikim…
Te wspomnienia były dla niej tak wyraźne, że zaczęła odczuwać wszystkie emocje, które wtedy jej towarzyszyły, zupełnie jakby przeżywała to od nowa.
Z tym poczuciem mała dziewczynka rosła i zdobywała nowe doświadczenia i choć wiele rzeczy jej się udawało, to poczucie beznadziei tliło się zawsze w tle. Teraz, kiedy czuła, że wszystko się zmieniło musiała zmierzyć się też z tym. W jej głowie zaczęły pojawiać się pytania, a gdy patrzyła na swoją nową chorągiewkę nie widziała jej, zamiast tego przed jej oczami pojawiła się stara chorągiewka. Mała dziewczynka zaczęła się zastanawiać czy to, że trzyma teraz w ręku nową chorągiewkę cokolwiek znaczy. Wtedy podszedł do niej przyjaciel i zapytał:
– Jesteś bardzo smutna, powiesz mi co się stało?
– Już sama nie wiem. Mówiłeś, że wystarczy, że będę patrzyła na nową, piękną chorągiewkę, a ja obiecałam to tobie, a teraz czuję, że chyba nie umiem. Patrzę i wydaje mi się, że już jej nie widzę, że znowu trzymam swoją starą chorągiewkę, że nic się nie zmieniło.
– Rozumiem.
– Jak możesz to rozumieć? Nie słyszysz?! Nie dotrzymuję obietnicy! Nie widzę nowej chorągiewki, tylko starą, wydaje mi się, że tylko zakryłam tamte brudy, że pod spodem one ciągle są. Nie potrafię inaczej!
– Potrafisz. Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale naprawdę trzymasz w ręku nową chorągiewkę i naprawdę jesteś wartościowa.
– Ale skąd o tym wiesz?
– Już ci mówiłem, wiem skąd wzięła się każda plama na twojej starej chorągiewce, także ta, która sprawiła, że teraz tak się czujesz. Dałem ci nową chorągiewkę po to, żebyś wiedziała, że jesteś kochana. Nie musisz nic robić żebym cię kochał, ja po prostu cię kocham. Nie chcę żebyś próbowała być miła, chcę żebyś była taka jaka jesteś, nie musisz ciągle się starać, pilnować i zadowalać wszystkich dookoła. Dla mnie jesteś ważna i nic tego nie zmieni. Rozumiesz? NIC.
– Zupełnie nie rozumiem…
– Zastanów się dlaczego dałem ci nową chorągiewkę i skąd ją miałem?
– Już sama nie wiem, mówiłeś, że mnie kochasz i chcesz się zaprzyjaźnić.
– Tak, to prawda, ale jest jeszcze coś. Żeby zdobyć chorągiewkę dla ciebie musiałem zostawić wszystko to, co miałem i to, kim byłem. Nie mogłem nic zatrzymać, wziąłem tylko miłość i dobroć, które były w moim sercu i ruszyłem po chorągiewki.
– Chorągiewki? To masz ich więcej?
– Tak, mam ich całe mnóstwo, ale mogę je dać tylko tym, którzy tak jak ty je zechcą.
– Ale co to była za droga, w którą musiałeś wyruszyć?
– Bardzo trudna, strasznie się bałem, ale przeszedłem ją, może kiedyś opowiem ci o niej więcej. Teraz liczy się to, że wzięłaś ode mnie chorągiewkę, którą zdobyłem specjalnie dla ciebie.
– Przecież mówiłeś, że ją zrobiłeś, a teraz twierdzisz, że nie?
– Żeby móc zrobić ją dla ciebie musiałem najpierw przejść swoją drogę. To trochę tak, jakbym dzięki tej drodze zdobył wszystko, co potrzebne do zrobienia nowej chorągiewki.
– Rozumiem, ale co to ma za związek z tym co czuję. Jestem bez wartości i już, twoja miłość tego nie zmieni.
– Jesteś tego pewna?
– Chyba tak.
– To pomyśl sobie o tym jaką cenę zapłaciłem za przyjaźń z tobą. Miałem wszystko o czym można tylko pomarzyć, nigdy niczego mi nie brakowało, zawsze byłem blisko swojego taty. Zostawiłem to na długie lata tylko po to, żebyśmy mogli się poznać. Jesteś dla mnie najbardziej wartościowa na całym świecie.
– Jak to? Nie wiedziałam o tym, że dla mnie przeszedłeś tę drogę.
Przyjaciel zniknął niepostrzeżenie, choć mała dziewczynka mogłaby przysiąc, że wciąż jest obok. Doprawdy dziwne były jej ostatnie doświadczenia. Uczucie bezsensu jej życia powoli uciekało. Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni zastanawiała się czy to, co powiedział jej przyjaciel jest prawdą. W głębi serca czuła, że tak właśnie jest, że każdy człowiek jest wartościowy, bez względu na to co czyni. Trudno jej było przyznać, że Zosia, która wciąż robi jej złośliwości także. Jednak całą sobą czuła, że tak właśnie jest. Nigdy w ten sposób nie patrzyła na świat dookoła. Słowa, które dziś usłyszała zmieniły wiele, nadały wartość temu co uznawała za bezwartościowe. Razem z tą wartością mała dziewczynka dostrzegła coś czego nigdy dotąd nie widziała. Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie z dumą, była to jednak inna duma niż ta, którą znała. Do tej pory, by czuć się z siebie dumną musiała uczynić wiele dobrego, teraz była duma tylko dlatego, że była…
Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni spojrzała na siebie i zobaczyła coś czego nigdy nie widziała – piękno ukryte w jej osobie. Patrząc w swoje mokre od łez oczy wyszeptała – jestem wartościowa, a jej małe serduszko uwierzyło w to ze wszystkich sił…

~H

 

 

Spotkanie

Spotkanie

Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni przez życie szła jak przez mgłę. Nie wiedziała gdzie dojdzie, chyba nawet myślała, że najważniejsze to iść… Po prostu iść… Ale ile można iść, gdy nie widać dokąd? Gdy po drodze, która z początku wydawała się tak piękna i tylko piękna okazuje się, że choć wciąż ma w sobie pewien urok, to jednak jest trudna. Może zbyt trudna, by nią iść? Może zbyt zatłoczona przez słowa, które nigdy nie powinny paść, przez sytuacje, które nigdy nie powinny się wydarzyć? A chorągiewka wciąż w ręku, miotana wiatrem, coraz bardziej zniszczona i brudna, lecz trzymana mocno, jakby miała nieść ratunek. Przecież na początku drogi była tak piękna, niczym nie skażona, pełna blasku, lecz teraz już tak nie wygląda. Zmieniła się przez te wszystkie lata samotnej wędrówki, choć nigdy nie wędrowała przecież sama… Zawsze był ktoś obok i zawsze nie był wystarczający. Jej serce odczuwało samotność, jakby czekało na kogoś, kto może wypełnić tę pustkę. Dziewczynka, choć trochę urosła i nawet przez moment myślała, że jest już całkiem duża, że życie jest piękne, że da sobie radę, to gdy przychodził ponury dzień czuła, że czegoś jej brakuje. Nie wiedziała czego… ani co się stało z jej szczęściem, ale gdy spoglądała na swoją chorągiewkę widziała, że choć przebija z niej dawny blask, to nie jest to już ta sama chorągiewka. Teraz ledwo widać jaka była naprawdę, jaka była na początku. Słowa i wydarzenia odcisnęły na niej ślad, zbyt wyraźny, by można było go zmyć. Pomimo wielu prób upiększenia chorągiewki, odkrycia jej dawnego wdzięku lub choćby zakrycia niedoskonałości, małej dziewczynce nigdy się to nie udało. Teraz gdy patrzyła na swoją chorągiewkę wiedziała, że nic z nią nie da się zrobić, a gdy tak na nią patrzyła przed jej oczami pojawiały się wszystkie te sytuacje, które zniszczyły piękną chorągiewkę, wszystkie te słowa, które zabrały jej blask. Te sytuacje, w których mała dziewczynka chciała być tylko kochana, a nie była, w których chciała usłyszeć, że jest dla kogoś ważna, że jest mądra, dobra, piękna i niezwykła, a nie usłyszała. Te wszystkie momenty, o których chciałaby zapomnieć… Lecz nie mogła…

Chcąc przejść dalej, czując, że liczy się nie tylko to, że się idzie, ale też to gdzie się idzie, w uszach dziewczynki wybrzmiewały słowa, które usłyszała: „jesteś głupia, nic w życiu nie osiągniesz, jak możesz być tak niedobra, masz wielki nos i zęby jak u królika, w dodatku krzywe nogi, jesteś nikim, lepiej już przestań iść, i tak nie wiesz dokąd, a nawet gdybyś wiedziała, to i tak tam nie dojdziesz, zobacz, inni są normalni, zobacz, jednak można się dobrze zachowywać, tylko ty tego nie potrafisz, wszystkie dziewczynki są grzeczne, zawsze czyste, a ty ciągle broisz i jesteś brudna, nienawidzę cię.” To tylko niektóre z tych, które wciąż i wciąż brzmiały w jej uszach coraz bardziej brudząc chorągiewkę…
Gdy chorągiewka robiła się coraz brzydsza, szara i bez blasku mgła wokół dziewczynki stawała się coraz gęstsza. Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni uwierzyła, że te wszystkie złe słowa, które usłyszała na swój temat są prawdą. Już nie chciała nigdzie iść, nawet gdyby wiedziała dokąd, i tak by nie poszła. Teraz czuła tylko ból, który rozrywał jej małe serduszko. Teraz chciała zniknąć, albo chociaż usnąć i spać, spać, spać, żeby tylko nie czuć, nie czuć już nic…

Chorągiewka opadła na ziemię i choć dalej była w ręku małej dziewczynki, to już nie była podniesiona z dumą i radością, teraz pokazywała wszystko to, co czuła i kim się stała mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni.
Siedząc w kałuży swoich łez dziewczynka pytała, choć nie wiedziała kogo „czy naprawdę jestem taka niedobra, czy naprawdę nic nie znaczę, czy moja droga ma jakikolwiek sens, po co żyję, po co tu jestem?” Te i inne pytania nie dawały jej spokoju i choć wciąż płakała, to czuła, że coś zaczyna się zmieniać. Mgła powolutku rozchodziła się na boki, a w oddali mała dziewczynka dostrzegła światło. Otarła łzy i zaciekawiona ruszyła przed siebie. Gdy zbliżyła się wystarczająco dostrzegła, że światło, które widzi bije od osoby. Choć bała się, to czuła w sercu coś czego nie mogła wyjaśnić, ani nazwać, coś co ciągnęło ją w kierunku nieznajomego. Gdy podeszła jeszcze bliżej zobaczyła, że ma on w ręku piękną chorągiewkę i wyciąga ją w stronę dziewczynki mówiąc:
– Twoja chorągiewka się zniszczyła, chcę ci dać nową, bo z tamtą już nic nie da się zrobić. Ale nie martw się, sam zrobiłem tę chorągiewkę, specjalnie dla ciebie. Zobacz jest tak piękna jak ty.
– Jak ja? Ja nie jestem piękna.
– Jesteś, ale z tą starą chorągiewką nie wyglądasz na szczęśliwą. Zobacz daję ci całkiem nową, piękniejszą niż twoja, nawet wtedy gdy jeszcze nie była zniszczona.
– Ale dlaczego?
– Bo chcę żebyś wiedziała jaka jesteś naprawdę. Zrobiłem tę chorągiewkę, bo cię kocham, widziałem każdą plamę, która niszczyła twoją chorągiewkę i wiem dlaczego się pojawiła. Ta chorągiewka, którą ci daję nie zniszczy się nigdy, bo jest zrobiona przeze mnie. Musisz obiecać mi tylko jedno.
– Co takiego?
– Że będziesz patrzeć tylko na to jak piękna jest twoja chorągiewka, a za każdym zerknięciem na nią przypomni ci się kto ją zrobił i dlaczego.
– Obiecuję.
– Dobrze. Jest jeszcze jedno – możesz wziąć tę chorągiewkę tylko wtedy, gdy pozwolisz mi iść dalej razem z tobą.
– Chcesz powiedzieć, że mnie kochasz i chcesz iść ze mną? Ale ja nawet nie wiem dokąd idę.
– Ze starą chorągiewką nie wiesz, ale z nową wszystkiego po kolei się dowiesz, a w końcu poznasz cel swojej wędrówki i dojdziesz do niego. To co, idziemy razem?
Mała dziewczynka z chorągiewką w dłoni nie mogła ukryć wzruszenia. Kiwnęła potakująco głową. Wyrzuciła starą chorągiewkę za siebie. W jednym ręku ścisnęła nową chorągiewkę, a w drugim dłoń nieznajomego, który już nie był nieznajomym i ruszyli razem przed siebie.

~H